Decyzje w zgodzie z sobą – lekcja minimalizmu

Nigdy nie miałam większych problemów z podejmowaniem decyzji. Dość szybko wiedziałam, co jest dla mnie ważne, a co mogę odpuścić. Rzadko wpadam w pułapkę niekończących się rozważań. Dlaczego więc piszę o tym, jak minimalizm pomaga mi w dokonywaniu wyborów? Bo dzięki niemu podejmuję decyzje bardziej świadomie, i w sumie łatwiej i szybciej.
Głos serca kontra zimna kalkulacja
Żyjemy w świecie, w którym dyktat wiedzie umysł. Intelekt is the king. Od dziecka uczymy się, że przed podjęciem decyzji trzeba wszystko dokładnie przeanalizować – spisać argumenty, zestawić plusy i minusy, ufać logice. To nie jest może aż tak złe, ale…
Najlepsze wybory podejmowałam wtedy, gdy oprócz rozumu do głosu dopuszczałam serce, intuicję, duszę (nazwij to, jak chcesz). Te mało racjonalne podszepty prowadziły mnie lepiej niż listy za i przeciw. Powiem więcej – najgorsze decyzje były efektem polegania wyłącznie na racjonalnych argumentach, często pochodzących z zewnątrz.
Minimalizm – mniej hałasu, więcej jasności
Co ma do tego minimalizm? Bardzo dużo. Kiedy pozbywałam się nadmiaru rzeczy, pojawiła się przestrzeń. Nie tylko w domu, ale i we mnie. Zyskałam czas na refleksję i uważność. Mogłam w końcu przyjrzeć się wartościom, które są dla mnie ważne.
Wybrałam tylko kilka (minimalistycznie 😉) jako drogowskazy. Najważniejsza z nich brzmi: być zawsze przy sobie. To moja baza. To mój punkt odniesienia. Dzięki niej wszystko inne staje się prostsze.
Intuicja prowadzi mnie do domu
Dziewięć lat temu posłuchałam intuicji i wybrałam dla naszej rodziny nowe miejsce do życia. Ponad 200 km od ówczesnego domu, w mieście, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Mój mąż też nie. A jednak wiedziałam, że to jest to. Podobnie było z domem, w którym dziś mieszkamy – gdy tylko przekroczyłam próg, poczułam pewność, że to nasze miejsce.
Racjonalnie cała ta przeprowadzka nie miała większego sensu. Mieliśmy świetnie prosperujący biznes (którego nie mogliśmy przenieść), rodzinę i przyjaciół blisko. A jednak zaufałam temu, co czułam. Mąż zaufał mi, temu co we mnie szeptało, w 110%. I dziś wiem, że to była jedna z najlepszych decyzji w naszym życiu. Rzucić wszystko i przenieść się tam, gdzie podpowiadało serce (i nie, to nie są Bieszczady 😉).
Decydować w zgodzie ze sobą
Nie była to pierwsza decyzja podjęta bardziej sercem niż rozumem, ale pierwsza tak świadoma. Na pytanie dlaczego się przeprowadzamy odpowiadałam: Bo tak czuję. Przekonałam się, że gdy stoję za sobą i słucham siebie, Wszechświat sprzyja. Gdy próbuję iść tylko za intelektem – los przypomina mi, że to droga donikąd.
Minimalizm dał mi przestrzeń na usłyszenie siebie. Szukanie tego, co prostsze zaprowadziło mnie w głąb siebie. Stanie przy sobie, słuchanie siebie uwalnia od nadmiaru analizy i prowadzi w dobrą stronę. To jedna z najpiękniejszych i najcenniejszych lekcji mojego minimalizmu.
Nie chcę nikogo pouczać, jak podejmować decyzje. Każdy ma swój sposób. Chcę się tylko podzielić doświadczeniem, które być może wniesie coś do Twojego życia.
